8 maja 2024r. Imieniny: Stanisława, Lizy, Dezyderii
Gospodarz strony: Andrzej Dobrowolski     
 
 
 
 
   Starsze teksty
 
Kultura rządzi, a nie służy.

 Żeby zrozumieć zasadniczy błąd lewicy jakim jest chęć zmiany zastanego ładu ludzkiego świata trzeba najpierw rozgryźć kwestię: czy człowiek wymyślił kulturę (co oznaczałoby, że może ją też świadomie zmieniać), czy też kultura - jako boska metoda - wymyśliła człowieka (co znaczy, że trzeba uznać ją w znacznej mierze za niepodważalną).

 Oczywiście pojęcie kultury należy traktować tu poważnie, a nie potocznie jako codzienną grzeczność taką jak mówienie "Dzień Dobry!" przy spotkaniu, czy "Na Zdrowie!" przy toaście. Kultura jest ową złożoną całością obejmująca wiedzę, przekonania, sztukę, moralność, prawa, zwyczaje, umiejętności i nawyki zdobywane przez człowieka jako członka społeczności. (B. Taylor). Tymczasem elity lewicy rządzące w naszym świecie kwestionują w całości lub częściowo kulturę, np. przekonanie o absolutnej wartości jednostkowego człowieka i wynikających stąd prawach. Problem ten nie jest więc jeno teoretyczny, niestety.

 Zapoznajmy się z kilkoma fragmentami rozprawki Fryderyka Augusta von Hayeka, który cierpliwie tłumaczy rzeczywistą zależność między kulturą a człowiekiem. Co ważne, autor nie był człowiekiem religijnym, więc był niewygodnym adwersarzem dla lewicy. Właśnie dlatego katolicki Znak 20 lat temu przypomniał jego "Trzy źródła wartości".

  Skąd biorą się wartości ludzkiego świata według noblisty?

 http://www.czasgarwolina.plBiologia - "Początkowo mamy tu do czynienia z solidnym, to jest niezbyt podatnym na zmiany fundamentem odziedziczonych genetycznie, instynktownych popędów, które zdeterminowane są poprzez strukturę fizjologiczną człowieka".

 Kultura - "Potem dochodzą wszelkie ślady tradycji nabytych w obrębie następujących po sobie struktur społecznych, w których rozwijał się człowiek. Tradycje wnosiły reguły, których nie wybrał on z rozmysłem, albowiem rozpowszechniły się one tylko dlatego, że niektóre praktyki zwiększały pomyślność pewnych grup i powodowały ich ekspansję - i to przypuszczalnie w większym stopniu na skutek przyciągania obcych, niż w efekcie szybszej prokreacji."

 Racjonalizm - "Na szczycie tej całej budowli pojawia się cienka warstwa reguł, które z rozmysłem przyjęto lub zmodyfikowano, aby służyły osiąganiu znanych celów".

              Co oznacza, że wartości kulturowych człowiek nie wybrał z rozmysłem?

 Przykład: przez tysiąclecia podczas których nie wiedziano o istnieniu zarazków chorobotwórczych stosowano kulturowy przepis "myj ręce przed jedzeniem, nawet gdy wydają ci się one czyste." Nie była to wartość naturalna - człowiek nie czuł naturalnej potrzeby umycia rąk przed jedzeniem kiedy nie wydawały mu się brudne. Nie było również racjonalistycznego uzasadnienia dla mycia rąk, ten obyczaj do czasów Ludwika Pasteura był dla racjonalisty absurdalny. Aliści ktoś zainicjował tę czynność albo jako natchniony akt magiczny, albo dlatego, że życie narzuciło mu przez jakiś czas takie mycie jako systematyczną konieczność, potem rozpowszechniło się ono na swoją społeczność, a ta stała się godna naśladowania. Tak oto człowiek uczynił coś, czego nie rozumiał, a życie zweryfikowało to pozytywnie. Nie należało odrzucać mycia rąk tylko dlatego, że było "magiczne".

http://www.czasgarwolina.pl "Kultura mycia rąk" zmieniła człowieka, wydłużyła mu życie, poprawiła je (rzadziej chorował), zmieniła jakościowo, ułatwiła wejście na wyższy poziom egzystencji, np. przeżywanie refleksji metafizycznej. To ona "stworzyła" człowieka bardziej myślącego, a nie człowiek wymyślił ją sobie. 

  No dobrze, ale czy kultura nie jest źródłem pozornym - jak być może wynika z przedstawionego przykładu - za którym kryje się socjobiologia?

 

 "Muszę przyznać, że nawet przy lekturze prac mojego wiedeńskiego kolegi Konrada Lorenza, które śledzę uważnie od lat pięćdziesięciu, odczuwam niekiedy zakłopotanie w związku ze zbyt pochopnym zastosowaniem wniosków pochodzących z obserwacji zwierząt do objaśnień ludzkiego postępowania. On i żaden spośród innych autorów nie wyświadczył mi zresztą tej przysługi, by wyjawić podstawowe założenie i rozwinąć konsekwentnie ideę, która u innych sprawiała wrażanie przypadkowo i niedbale rzuconej myśli, a mianowicie, że owe dwa rodzaje wartości [biologia i racjonalizm] są jedynymi rodzajami wartości ludzkich."/.../

 "Nie przewidziałem jednak, że dokładne zbadanie tego błędu, tak pospolitego wśród niektórych specjalistów, prowadzi wprost do sedna najbardziej palącej problematyki moralnej i politycznej naszych czasów. To, co na pierwszy rzut oka może się wydawać interesujące tylko dla specjalistów, okazuje się paradygmatem wielu najgłębszych i zarazem powszechnych nieporozumień."

 Różnica między biologicznym a kulturowym źródłem uwidacznia się w samym mechanizmie przekazywania wartości: dla biologii są to powolne mechanizmy genetyczne; dla kultury - szybki i kruchy przekaz międzyludzki. Po przerwaniu ciągłości (wyginięcie elit) kultura obumiera bezpowrotnie a wraz z nią rodzaj człowieczeństwa przez nią kreowany, chociaż biologiczna pula genowa trwa pozostałych przy życiu ludziach.

 "Kultura nie jest naturalna ani sztuczna, nie jest genetycznie przekazywana ani też racjonalnie zaplanowana. Jest natomiast tradycyjnym przekazem wyuczonych reguł postępowania, których nikt nie "wymyślił" i których funkcji nie pojmują zazwyczaj działające jednostki. Zapewne o mądrości kultury można mówić z równym uzasadnieniem jak o mądrości natury - z tym jednak zastrzeżeniem, że z powodu władzy jaką dysponują rządy, trudniej naprawić błędy kultury niż skorygować błędy natury.

 Oto punkt, w którym kartezjańskie podejście konstruktywistyczne sprawiło, że od dawna myśliciele uznają za "dobre" tylko reguły wrodzone lub świadomie wybrane, traktując wszelkie formacje powstałe w wyniku samego wzrostu wyłącznie jako rezultaty przypadku lub kaprysu. W rzeczy samej, wyrażenie "czysto kulturowy" oznacza dziś w oczach wielu ludzi coś powierzchownego i niezobowiązującego, coś, co można do woli zmieniać. Faktycznie jednak cywilizacja okazała się możliwa w znacznej mierze dzięki  p o d p o r z ą d k o w a n i u  wrodzonych instynktów zwierzęcych nieracjonalnym zwyczajom, które umożliwiły powstanie większych i wewnętrznie uporządkowanych grup o stopniowo wzrastającej wielkości."

 Przykładem pokazującym, że kultura jest równie poważnym co natura czynnikiem kreacji człowieczeństwa i że jest nieodwracalnie z naturą spleciona  jest zwrotny wpływ rozwijającej się wśród ludzi mowy na budowę części ciała mowę realizujących (krtani, języka, ust, nerwów, obszarów mózgu).

 "Fakt, że ewolucja kulturowa nie jest wynikiem funkcjonowania instytucji świadomie stworzonych przez ludzki rozum, ale procesem, w którym kultura i rozum rozwinęły się równolegle, zaczyna być powszechnie rozumiany. Twierdzenie, że kulturę stworzył myślący człowiek, nie jest zapewne bardziej uzasadnione niż to, które głosi, że jego rozum stworzyła kultura. Jak już wielokrotnie wskazywałem, błędny pogląd wrył się głęboko w nasz sposób myślenia dlatego, że zapanowała nad nim fałszywa dychotomia tego co "naturalne" i tego co "sztuczne", którą odziedziczyliśmy po starożytnych Grekach.  Struktury [zachowań] powstałe za sprawą tradycyjnych praktyk ludzkich nie są ani naturalne, w takim sensie, jak cechy genetycznie zdeterminowane, ani też sztuczne, w takim znaczeniu, jak produkt racjonalnego planowania; są natomiast wynikiem procesu wybierania bądź przesiewania, któremu nadają kierunek zróżnicowane korzyści uzyskiwane przez grupy ludzi dzięki praktykom przyjętym z jakichś nieznanych i być może czysto przypadkowych powodów. Dzisiaj wiemy już, że nie tylko wśród zwierząt, takich jak ptaki a zwłaszcza małpy, wyuczone zwyczaje przekazywane są przez naśladownictwo; że wewnątrz ich rożnych gatunków mogą nawet rozwinąć się rozmaite "kultury" - wiemy ponadto, że nabyte w ten sposób cechy kulturowe mogą oddziaływać na ewolucję fizjologiczną, co jest oczywiste w przypadku języka: jego pojawienie się w formie szczątkowej sprawiło zapewne, że fizyczna zdolność wyraźnej artykulacji okazała się wielce pożyteczna, przyczyniając się do genetycznej selekcji odpowiedniego aparatu mowy."

 http://www.czasgarwolina.pl Możemy to porównać do wyodrębnienia w prehistorii i historii typowych ról życiowych męskich i kobiecych: ich historyczne funkcjonowanie tak przełożyło się na przesianie biologicznych cech mężczyzn i kobiet, że dziś obydwie płci mają fizyczne i neurologiczne różnice. To fakty nieodwracalne bez wywołania powikłań ludzkich losów i egzystencji.

  "Musimy całkowicie porzucić koncepcję w myśl której człowiek był w stanie rozwinąć kulturę, ponieważ został obdarzony rozumem. Tym, co go prawdopodobnie wyróżniało, była zdolność naśladowania i przekazywania dalej tego, czego się nauczył. Przypuszczalnie rozpoczął swoją ewolucję posiadając wyższego rzędu zdolność uczenia się tego, co należy czynić w różnych sytuacjach, a nawet, czego czynić nie należy. I dużo, jeśli nie wszystko zgoła, czego się w tej dziedzinie nauczył, poznał prawdopodobnie dzięki opanowaniu znaczenia słów. Reguły, które nakazywały mu postępować tak, jak wymaga tego otoczenie, były dlań z pewnością ważniejsze niż "wiedza" o tym, jak zachowują się inne przedmioty. Inaczej mówiąc: człowiek częściej zapewne uczył się postępować w sposób właściwy, nie rozumiejąc, dlaczego to, co uczynił, było właściwe i wciąż jeszcze zwyczaj służy mu lepiej niż rozum. Początkowo inne przedmioty nabierały dla niego znaczenia ze względu na odpowiedni sposób zachowania się w stosunku do nich. Pewien repertuar wyuczonych reguł podpowiadał mu co jest właściwym a co nieodpowiednim sposobem działania w rozmaitych okolicznościach, które z kolei rozwijały w nim rosnącą zdolność adaptacji do zmieniających się warunków - a zwłaszcza do współdziałania z innymi członkami jego grupy. W ten sposób tradycyjne reguły postępowania istniejące niezależnie od jednostek, które się ich nauczyły, zaczęły rządzić ludzkim życiem. I właśnie wtedy, gdy owe wyuczone reguły, zawierające klasyfikacje różnych gatunków rzeczy, zaczęły również podsuwać pewien rodzaj modelu otoczenia, który umożliwił człowiekowi przewidywanie i uprzedzanie w działaniu zewnętrznych zdarzeń - pojawiło się to, co nazywamy rozumem. [Najpierw pojawiło się oprogramowania do myślenia, a potem myślenie - AD]. Prawdopodobnie więcej było wówczas "rozumności" ucieleśnionej w systemie reguł postępowania, niż w myśleniu człowieka o tym, co go otaczało.

 Dlatego właśnie błędem byłoby wyobrażanie sobie ludzkiego mózgu czy umysłu jako zwieńczenia hierarchii złożonych i wytworzonych w trakcie ewolucji struktur, który następnie zaprojektował to, co zwiemy kulturą. Umysł osadzony jest w tradycyjnych i bezosobowych strukturach nabytych reguł, a jego zdolność porządkowania danych doświadczenia jest przyswajana ewolucyjnie repliką kulturowych wzorców, który każdy indywidualny umysł uznaje za gotowe. Mózg jest organem umożliwiającym nam przyswajanie kultury, nie zaś świadome jej planowanie. /.../

  Człowiek nie przyjął nowych reguł postępowania, ponieważ był inteligentny, lecz stał się inteligentny, ponieważ podporządkował się nowym [kulturowym, a nie naturalnym] regułom postępowania. Istnieje wciąż potrzeba podkreślania tej tak istotnej intuicji, której sprzeciwia się wielu racjonalistów, skłonnych nawet napiętnować ją jako przesąd, a mianowicie, że człowiek nie tylko nigdy nie wymyślił swych najbardziej zbawiennych instytucji, zaczynając od języka a kończąc na moralności i prawie, lecz nawet dziś jeszcze nie rozumie, dlaczego powinien je zachować, skoro nie spełniają one jego pragnień ani wymagań rozumu. Podstawowe narzędzia cywilizacji - język, moralność, prawo, i pieniądz - są rezultatami spontanicznego rozwoju, a nie planu; niestety te dwa ostatnie wpadły w ręce zorganizowanej władzy, która je niemal całkowicie zniszczyła.

 I chociaż lewica nadal skłonna jest napiętnować wszelkie tego rodzaju wysiłki jako próbę usprawiedliwienia [konserwatywnego] status quo, to przecież jednym z najważniejszych być może zadań naszej inteligencji pozostaje w dalszym ciągu odkrywanie doniosłości reguł, których nigdy z rozmysłem nie stworzyliśmy i których  p o s ł u s z n e  s t o s o w a n i e  tworzy porządki daleko bardziej złożone, niż jesteśmy sobie w stanie wyobrazić. Wykazałem już, że przyjemność do której dąży człowiek, nie jest celem, jakiemu służy ewolucja, lecz jedynie sygnałem, który w warunkach prymitywnych nakłonił jednostkę, by czyniła to, czego zazwyczaj wymagano dla zachowania grupy i który to sygnał w warunkach współczesnych może już nie spełniać takiej roli. Z tego powodu całkowicie chybione są [politycznie poprawne] konstruktywistyczne teorie utylitaryzmu, które wyprowadzają aktualnie obowiązujące reguły stąd, że jakoby służą one doznawaniu indywidualnej przyjemności. Reguły, których współczesny człowiek nauczył się przestrzegać, umożliwiły w istocie rozległą proliferację rodzaju ludzkiego. I nie byłbym taki pewien, czy aby powiększyło to przyjemności doznawane przez poszczególne jednostki."

http://www.czasgarwolina.pl Warunkiem wolnego życia człowieka jest nabycie wolności wewnętrznej, samodyscypliny swego postępowania - bez której uleganie zmiennym podpowiedziom woli paraliżuje możność godnego życia; i dyscypliny społecznej - bez której nie można od ludzi oczekiwać poszanowania własnej wolności.

 "Człowiek nie rozwinął się w warunkach wolności. Jako członek niewielkiej gromady, której musiał się trzymać aby przeżyć, nie był bynajmniej wolny. Wolność jest artefaktem cywilizacji, która uwolniła go z więzów małej grupy; niegdyś jej zmiennym nastrojom musiał być posłuszny nawet wódz. Wolność stała się możliwa dzięki stopniowej ewolucji cywilizacyjnej dyscypliny, która jednocześnie jest dyscypliną wolności. Mając oparcie w bezosobowych i abstrakcyjnych regułach, chroni ona człowieka przed arbitralną przemocą ze strony innych i daje każdej jednostce możność stworzenia dla siebie chronionej sfery, w którą nikomu innemu nie wolno ingerować i wewnątrz której człowiek może wykorzystywać swą wiedzę dla swych własnych celów. Swoją wolność zawdzięczamy więc ograniczeniom wolności. "Któż bowiem - jak pisał Locke - mógłby być wolny, gdyby inny był w stanie go tyranizować".

 Wielka przemiana w wyniku której zrodził się porządek społeczny, coraz bardziej zresztą niepojęty dla człowieka, który dla zachowania go musiał podporządkować się wyuczonym regułom, nierzadko sprzecznym z jego wrodzonymi instynktami, oznaczała przejście od społeczności opartej na bezpośrednich więziach bądź grup, składających się z dobrze znanych lub rozpoznawalnych członków, do abstrakcyjnego porządku społeczeństwa otwartego, którego spoiwem nie były już wspólne i konkretne cele, lecz posłuszeństwo względem jednakowych i abstrakcyjnych reguł. Można przypuszczać, że z największym trudem przyszło człowiekowi zrozumienie tego, iż jedynymi wartościami wspólnymi otwartego i wolnego społeczeństwa nie są konkretne cele, jakie należałoby osiągnąć, lecz wyłącznie uznane przez wszystkich abstrakcyjne reguły postępowania, gwarantujące utrzymanie równie abstrakcyjnego porządku, który po prostu zapewniałby inicjatywom jednostki, największe szanse powodzenia, nie gwarantując jej pewności uzyskania konkretnych dóbr."

  Garwolińska uwaga: jedna z anegdot o naszym legendarnym milicjancie opowiadała ku uciesze pękających ze śmiechu słuchaczy, jak to pewnego razu za przekroczenie przepisów ukarał mandatem ... własnego ojca. Mandat ojcu? Tu jest ten konflikt, być może w nieco groteskowej formie.

  http://www.czasgarwolina.pl"Postępowanie pożądane z uwagi na zachowanie małej grupy myśliwych i koczowników jest bardzo różne od tego, jakiego oczekuje się w społeczeństwie otwartym, które opiera się na wymianie. I jeśli ludzkość potrzebowała setek tysięcy lat, by przyswoić sobie i genetycznie ucieleśnić reakcje nieodzowne w ramach tej pierwszej, to powstanie tego drugiego wymagało nie tylko tego, by człowiek nauczył się przyswajać nowe reguły, lecz także, aby niektóre z nich służyły jako precyzyjne narzędzia poskramiania instynktownych odruchów niemających już racji bytu w Wielkim Społeczeństwie [solidarność rodową potępia się jako nepotyzm - AD]. Uznanie tych nowych reguł nie polegało na tym, że uświadomiono sobie ich większą skuteczność. Nasz system gospodarczy nie został przez nas nigdy zaplanowany. Nie byliśmy na tyle inteligentni aby móc to uczynić. Przez przypadek natknęliśmy się na system reguł, który wyniósł nas na niewyobrażalne wyżyny i dał początek ambicjom, jakie mogą nas jeszcze popchnąć do zniszczenia go. Proces ten musi być całkowicie niezrozumiały dla tych wszystkich, którzy z jednej strony dostrzegają jedynie wrodzone popędy, z drugiej zaś - z rozmysłem zaplanowane systemy reguł. Jeśli jednak możemy być czegokolwiek pewni, to jedynie faktu, że ktoś, kto nie byłby wcześniej obeznany z zasadami rynku, nie byłby w stanie zaprojektować porządku rynkowego, który obecnie utrzymuje przy życiu tak wielkie rzesze ludzi. Ten społeczny porządek wymiany, gdzie koordynacja rozbudowanego podziału pracy dokonuje się na podstawie informacji dostarczanych przez zróżnicowane ceny rynkowe, okazał się możliwy dzięki rozpowszechnieniu stopniowo ewoluujących przekonań moralnych, które rozprzestrzeniwszy się, uzyskały akceptację większości ludzi w świecie zachodnim. Reguł tych musieli zapewne nauczyć się wszyscy członkowie populacji złożonej głównie z niezależnych gospodarzy, rzemieślników i kupców a także ich służących i praktykantów, którzy dzielili powszednie doświadczenia swych panów.http://www.czasgarwolina.pl Wyznawali oni etos spotykający się z szacunkiem każdego rozsądnego człowieka, dobrego męża i żywiciela rodziny, który troszczył się o jej przyszłość i swe interesy, gromadząc kapitał i kierując się nie tyle pragnieniem zwiększenia konsumpcji, ale raczej nadzieją, że zostanie uznany za człowieka sukcesu przez swych rywali, którzy dążyli do podobnych celów. I tak oto tysiące ludzi, praktykujących codzienną rutynę życia, przyczyniły się do utrzymania porządku rynkowego; i to w znacznie większym stopniu, niż przygodni nowatorzy, których sukces skłaniał innych do naśladownictwa."

  Skąd bierze się jednak motywacja sprzeciwu wobec kultury, skąd popularność idei jej odrzucenia, powrotu do wspólnoty pierwotnej, odrzucenia indywidualizmu i hierarchii zaistniałej po jej rozkwicie kultury, odrzucenia dyscypliny wewnętrznej, wstydu, odrzucenia respektu prawa osobności innych ludzi?

  "Dziś jednak zwiększająca się nieustannie część populacji świata zachodniego dojrzewa w ramach rozbudowanych organizacji, których członkom obce są te reguły rynkowe, jakie umożliwiły powstanie wielkiego społeczeństwa otwartego. Przeważnie nie rozumieją oni gospodarki rynkowej, nigdy nie stosowali w praktyce rządzących nią reguł, a jej rezultaty wydają się im nieracjonalne i niemoralne. Często widzą w niej jedynie samowolny układ, podtrzymywany przez jakąś złowrogą siłę. W skutek tego dawno stłumione instynkty pierwotne wynurzyły się znów na powierzchnię. Toteż domaganie się przez tych ludzi sprawiedliwej redystrybucji, która w celu przyznaniu każdemu tego, na co zasługuje, wymagałaby użycia zorganizowanej władzy, jest, ściśle mówiąc, a t a w i z m e m, mającym podstawę w pierwotnych emocjach. I do tych właśnie szeroko rozpowszechnionych odczuć odwołują się prorocy, filozofowie, moraliści i konstruktywiści posuwając plany świadomego budowania nowego typu społeczeństwa. Jednakże, choć apelują do tych samych emocji, ich argumenty przybierają bardzo różną, a niekiedy nawet przeciwstawną postać. Pierwsza grupa proponuje powrót do dawniejszych reguł postępowania które dominowały w zamierzchłych czasach i nadal drogie są ludzkim sercom. Druga chce konstruować nowe reguły, które mają lepiej służyć wrodzonym pragnieniom jednostek./.../

  Wiara w niezmienność i trwałość naszych norm moralnych ulega wzmocnieniu, gdy uznamy, że skoro nie zaplanowaliśmy naszego systemu moralnego, to nie leży także w naszej mocy jego globalna zmiana. W gruncie rzeczy nie rozumiemy, w jaki sposób podtrzymuje on porządek działań, od których zależy  k o o r d y n a c j a  aktywności wielu milionów ludzi. Ponieważ zawdzięczamy nasz porządek społeczny tradycyjnym regułom, które pojmujemy w nader niedoskonałym zakresie, przeto wszelki postęp musi mieć oparcie w tradycji. Musimy polegać na tradycji i nie możemy uczynić zgoła niczego poza naprawianiem jej błędów. Jedynie rozpoznanie konfliktu między dawną regułą i resztą naszych moralnych przekonań może usprawiedliwić odrzucenie tej reguły. Nawet innowacyjny sukces tego, kto złamał [pojedynczą] regułę i zaufanie okazywane mu przez jego naśladowców powinien on zdobywać dzięki szacunkowi, jaki zyskał, stosując się skrupulatnie do większości obowiązujących reguł. Legitymizacja nowych reguł wymaga pozyskania dla nich aprobaty całego społeczeństwa - nie w drodze formalnego głosowania, ale coraz szerszej ich akceptacji. Choć wprawdzie stale jesteśmy zmuszani do rewidowania naszych reguł i zawsze musimy być przygotowani na to, by zakwestionować każdą z nich z osobna, możemy tak czynić jedynie mając na uwadze ich spójność i zgodność z pozostałymi regułami systemu a także skuteczność w przyczynianiu się do kształtowania tego samego rodzaju ogólnego porządku działań, jakiemu służą inne reguły. Toteż jest z pewnością miejsce na ulepszanie, nie możemy wszakże odmienić tego, czego w pełni nie rozumiemy - wolno nam jednak dalej to rozwijać.

 Kolejne zmiany w moralności nie oznaczały zatem moralnego upadku - jeśli nawet nierzadko obrażały odziedziczone uczucia - lecz niezbędnym warunkiem powstania otwartego społeczeństwa wolnych ludzi. Powszechne w tym względzie zamieszanie jest szczególnie widoczne w ogólnie przyjętej identyfikacji terminów "altruistyczny" i "moralny", jak w również w ustawicznym nadużywaniu tego pierwszego, w czym celują zwłaszcza socjobiologowie, dla określania wszelkich typów działań nieprzyjemnych lub szkodliwych dla działającego, a pożytecznych dla społeczeństwa. Etyka nie jest sprawą wyboru. Nie zaprojektowaliśmy jej i nie możemy jej zmieniać. I nie wcale wykluczone, że jedyną cecha naprawdę wrodzoną, jest obawa przed marszczeniem brwi i innymi oznakami dezaprobaty naszych bliźnich. Reguły, których uczymy się przestrzegać, są wynikiem ewolucji kulturowej. Możemy dążyć do ulepszenia systemu reguł, starając się wyeliminować konflikty wewnętrzne lub te, jakie zachodzą między nim i naszymi emocjami. Wszelako instynkt bądź intuicja nie upoważniają nas do odrzucania konkretnego nakazu obowiązującego kodeksu moralnego, i tylko sumienny wysiłek jego oceny jako części systemu innych wymagań może moralnie usprawiedliwić naruszenie konkretnej reguły."

 "Człowiek został ucywilizowany zasadniczo wbrew swoim chęciom. Była to cena jaka musiał zapłacić, aby stać się zdolnym do wychowania większej ilości dzieci. Nie lubimy zwłaszcza dyscypliny ekonomicznej, a ekonomistów często oskarża się o przecenianie doniosłości ekonomicznych aspektów rozwoju. Nieuchronne reguły wolnego społeczeństwa wymagają od nas wielu nieprzyjemnych rzeczy jak choćby znoszenia konkurencji ze strony innych czy widoku ludzi bogatszych od nas."/.../

  "Niestety użyteczność społeczna [produktywność, zdolności, pracowitość, siły fizyczne] nie jest rozdzielana w myśl zasad sprawiedliwości - i tylko wtedy mogłaby podlegać takiej dystrybucji, gdyby jakaś władza wyznaczyła konkretnym ludziom określone zadania i nagradzała ich za pilne i wierne spełnianie jej nakazów, odbierając im jednocześnie możliwość wykorzystania ich własnej wiedzy do realizacji ich własnych preferencji [czyli zniewalając ich]. Wszelka próba dostosowania gratyfikacji za różne usługi do naszego atawistycznego pojęcia sprawiedliwości dystrybutywnej musi udaremnić wysiłek efektywnego wykorzystania rozproszonej [nierówno i różnorodnie] wiedzy jednostek i zniszczyć to, co określamy mianem społeczeństwa pluralistycznego."

 "Słyszę już naszych współczesnych intelektualistów ciskających gromy przeciwko takiemu podkreślaniu roli tradycji i używających w tym celu śmiercionośnego epitetu "myślenie konserwatywne". Dla mnie jednak nie może być wątpliwości co do tego, że to raczej sprzyjające tradycje moralne niż racjonalistyczne projekty umożliwiały postęp w przeszłości i będą się doń przyczyniały także w przyszłości. Ograniczenie ewolucji [która ma działać w przyszłości] do tego, co możemy przewidzieć [w procesie socjalistycznego planowania], byłoby zatrzymaniem postępu; a to, że nowe i lepsze ma szanse pojawić się, zawdzięczamy właśnie sprzyjającym okolicznościom stwarzanym przez wolny rynek, których jednak nie mogę tu szerzej opisać."

 "Jeśli nasza cywilizacja przetrwa, co stanie się tylko wtedy, gdy wyrzeknie się wspomnianych błędów, to wierzę, że człowiek przyszłości będzie spoglądał wstecz na nasza epokę jako na czasy przesądu, związanego głównie z nazwiskami Karola Marksa i Zygmunta Freuda. Sądzę, że ludzie odkryją wówczas, że najbardziej rozpowszechnione idee, które zdominowały wiek XX, a mianowicie idee gospodarki planowej i sprawiedliwej dystrybucji, uwolnienia nas od represji i konwencjonalnej moralności, permisywnej edukacji jako drogi do wolności i zastąpienia rynku przez racjonalną organizację powierzoną ciału politycznemu, które dysponuje środkami przymusu - że wszystkie te idee opierały się na przesądach w ścisłym znaczeniu tego słowa. Wiek przesądów jest okresem, w którym ludzie wyobrażają sobie, że wiedzą więcej niż rzeczywiście wiedzą. W tym sensie dwudzieste stulecie było zapewne epoką wybitnie przesądną, a przyczyną tego jest przesadnie wysoka ocena osiągnięć nauki - nie w dziedzinie względnie prostych zjawisk, gdzie w istocie odniosła ona nadzwyczajne sukcesy, lecz w zakresie zjawisk złożonych, gdzie zastosowanie technik, które wykazały tak dużą przydatność w przypadku zasadniczo prostych zjawisk, okazało się nader zawodne."

http://www.czasgarwolina.pl W zakończeniu pochwały kultury i jej rządów nad człowiekiem profesor von Hayek składa ukłon Religii, i ubolewa nad brakiem łaski Wiary dla siebie samego.    

 "Jak na ironię, owe przesądy są w znacznej mierze częścią naszego spadku, który odziedziczyliśmy po Wieku Rozumu; tym jakże wielkim nieprzyjacielu wszystkiego, co uchodziło  w ó w c z a s  za przesąd. Jeżeli Oświecenie odkryło, że rola, jaką przypisywano ludzkiemu rozumowi w tworzeniu racjonalnych konstrukcji, była w przeszłości zbyt mała, to my, przeciwnie, odkrywamy dzisiaj, że zadanie jaki nasz wiek wyznacza racjonalnemu konstruowaniu nowych instytucji [socjalistycznemu planowaniu], jest o wiele za duże. To, co epoka racjonalizmu - i współczesny pozytywizm - nauczyły nas traktować jako bezsensowne i pozbawione znaczenia twory przypadku i ludzkiego kaprysu, w wielu przypadkach okazuje się fundamentem, na którym wspiera się nasza zdolność racjonalnego myślenia. Człowiek nie jest i nigdy nie będzie panem swego losu; nawet jego własny rozum czyni wciąż postępy tylko  dlatego, że prowadzi go ku temu co nieznane i nie dające się przewidzieć, gdzie poznaje on nowe rzeczy.

  Zamykając ten epilog, staję się coraz bardziej świadomy tego, że nie powinien to być epilog, ale raczej nowy początek. Nie śmiem jednak żywić nadziei, że mogłoby to jeszcze stać się moim udziałem."

               .
 http://www.czasgarwolina.pl

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 






http://www.czasgarwolina.plIlustracje: Malowidła sprzed 30 tysięcy lat z Altamiry, Lascaux i jaskini Chauveta; współczesne obrazy Marleny Nizio, Romana Zakrzewskiego i ich mistrza Jerzego Nowosielskiego;  Penelopa i Odyseusz z "Odysei" w reż. Franco Rossiego; fresk z Faras, "Droga do Delf" Klaudiusza Lorraine'a; neandertalski pochówek w pozycji embrionalnej - Zmarły obsypany kwiatami ułozony ku Wschodzącemu Słońcu.. (źródło: Internet).

A propos jaskini Chauveta - polecam Państwu film dokumentalny o niej - "Jaskinia zapomnianych snów" Wernera Herzoga. A. Dobrowolski
http://www.czasgarwolina.pl.

.